Puppy years
Tereny => Szmaragdowy Las => Wątek zaczęty przez: Ian w Grudzień 21, 2014, 20:24:18
-
Nazywa się tak z powodu odcienia liści.
-
Weszła. Westchnęła i rozejrzała się. Ładnie tu było.
-
Wszedłem, drepcząc przed siebie.
-
Usłyszała czyjeś kroki. Zaczęła węszyć. Idąc z nosem w górze nie zauważyła innego szczeniaka. Wpadła na niego, chyba go przewracając.
- Ups - jęknęła.
-
Uderzyło we mnie coś o konsystencji puszystego drzewa, wywaliłem się przeto. Nie patrząc nawet, co we mnie uderzyło, pisnąłem i zrobiłem pancernika, a mianowicie zwinąłem się w granatowy kłębek.
-
Podniosła się. Zobaczyła granatową kulkę. Podeszła i powąchała go. Tknęła go łapą.
- Ej sorki, że wpadłam na Ciebie - powiedziała. - Nie widziałam Cię.
-
Postawiłem uszy, po czym odsunąłem nieco ogon, odsłaniając turkusowe oczy. Trza się przypatrzeć temu gadającemu drzewu.
- Spoko... - pisnąłem po dłuższej chwili ciszy.
-
- Ej, nie musisz piszczeć. Nie gryzę.
-
- Ja nie piszczę. - odkaszlnąłem i usiadłem, owijając ogon wokół łap.
-
- Karo jestem - wyszczerzyła się.
-
Odkaszlnąłem ponownie.
- Ian. Ale rodz... - ugryzłem się w język. Czy taki troszku niewielki zasób przyjaciół to obciach? W każdym bądź razie, lepiej nie wypaplać od razu, że jedyne szczeniaki w moim wieku, z którymi utrzymuję jako taki kontakt, to moje rodzeństwo. - Ale znajomi wołają na mnie Strange, Ivan, Iandra albo Ianthe.
-
- Ian ładniejsze. Takie słooooooooooodkieeee - zaśmiała się.
-
Uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Może... Ale Ivan i Ianthe też chyba może być... - zacząłem się zastanawiać, skąd ja się tu w ogóle wziąłem. - Ehm... A co tu robisz?
-
- Nie wiem. Spaceruję - mruknęła.
-
- A ja się chyba... Zgubiłem...? - zająknąłem się. Wyjdę na mięczaka, ale za dużo kłamstw to też nie najlepiej.
-
- Heh. Znasz tu jeszcze kogoś?
-
- Na razie tylko ciebie.
-
Skinęła łbem. Z nudów zaczęła iść przed siebie. Przyśpieszyła kroku i zaczęła biec. W pewnym momencie coś obok waderki ryknęło. Przełknęła ślinę. Rozejrzała się. Niedźwiedź. Zamarła w bezruchu.
- Cholercia.
Była kawałek od Iana. Każdy najmniejszy ruch mógłby być jej ostatnim ruchem.
- Spokojnie.. panie niedźwiedziu.. ja nic panu nie zrobię.
Cofnęła się ostrożnie. Niestety, jak na złość musiała stanąć na patyk, który złamał się. Wkurzyło to "misia".
-
Usłyszawszy ryk, zerwałem się na równe łapy. Po chwili dobiegł mnie głos Karo. Niedźwiedź? Co tu robić, co tu robić... Podbiegłem do Karo i stanąłem na tylnich łapach, żeby być wyższym. Z mojej wyciągniętej łapy wystrzeliła w zwierzę kula ognia.
-
Niedźwiedź przewrócił się. Jednak zaraz podniósł się. Kula ognia nie wyrządziła na nim większego wrażenia. Misio zaczął biec w stronę Iana.
I tak, masz uciekać, część mojego planu xD.
-
Chlusnąłem na niedźwiedzia strumieniem wody, ale traf chciał, żebym się przy tym wywalił. Zabrałem kości z ziemi i po chwili śmigałem już przez las w nadziei, że zwierzak nie zainteresuje się ponownie Karo.
-
Niedźwiedź zaczął gonić Iana.
Karo zaklęła. Wiedziała, że tak nie może być. Po chwili przed nią leżała dość długa i gruba lina. Złapała ją do pyska i zaczęła biec. Udało jej się dogonić niedźwiedzia.
- Ian, łap! - wydarła się, trochę niezrozumiale. Basior mógł usłyszeć coś jakby 'ia aaa!'. Rzuciła mu koniec liny.
-
Usłyszałem jakiś niezrozumiały odgłos. Odwróciłem łeb do tyłu i zauważyłem biegnącą Karo.
- E so...?! - krzyknąłem do niech, ale w tej chwili lina walnęła mnie w pysk. Złapałem ją. - Masz jakiś plan?!
-
Skinęła łbem. Odbiła się i skoczyła na niedźwiedzia.
- Ja zawsze mam jakiś plan - wyszczerzyła się. - Obwiąż go od spodu, ja się zajmę górą.
-
Zasalutowałem i zrobiłem co kazała.
- Cóż, ja wolę spontan, za dużo wymyślania.
-
Zawiązała mu pysk i szyję. Zeskoczyła, dalej trzymając koniec liny. Przebiegła mu pod brzuchem, następnie ponownie wskoczyła nie niego i dowiązała. Zwierzę padło, nie mogąc się ruszyć w żaden sposób. Zeskoczyła z misia.
- Tak to się robi - wyszczerzyła się. - Trzeba widzieć najprostsze wyjście z sytuacji. Oprócz ucieczki. Ucieczka się nie liczy.
-
Kiwnąłem głową.
- Wiem o tym. Nie ma to jak mieć starszego brata, który uważa cię za worek treningowy.
-
- Fajnie to mieć brata? Ja mam starszą siostrę, Śnieżkę. W ogóle, taka mądrowata i tak dalej i tak dalej. Z nią się bawić nie da.
-
- Dało by się wytrzymać, gdyby nie to, że mam jeszcze 7 sióstr. - skrzywiłem się. - W tym 3 starsze...
-
- Nieciekawie - mruknęła, siadając. - Ogółem to oprócz niej nie mam nikogo. Nie wiem gdzie są rodzice. Ale mam to w nosie. Potrafię sama przetrwać i to jest najważniejsze.
-
- Ja też nie wiem, gdzie jest moje rodzeństwo. Ojciec nie żyje. Ale zawsze szwendałem się sam...
-
- To teraz możesz szwendać się ze mną. Chyba, że nie chcesz.
-
- Nie, czemu nie. Będzie raźniej. - uśmiechnąłem się i zamachałem ogonem.
A teraz wchodzi Dessel, a Ian takie: "WALKER!!!" xD
-
Wyszczerzyła się i ziewnęła.
iks de xD
-
Usiadłem.
-
Podrapała się za uchem.
-
Mlasnąłem.
Co tu pisać, co tu pisać... ;^;
-
Położyła się na grzbiecie.
-
Przymknąłem oczy. Jaka nuda...
-
Po chwili zmieniła pozycję.
-
Wdreptałem, potykając się co chwila o korzenie. Zazwyczaj nie byłem taki niezdarny, ale tym razem z roztargnieniem rozglądałem się po zielonym liściastym sklepieniu.
-
Usłyszałem kroki. Uniosłem uszy i rozejrzałem się, zauważając innego szczeniaka.
-
Wyczułem inne szczeniaki. Rozejrzałem się i w końcu je dostrzegłem.
-
Pomachałem mu łapą. Nie byłem zbyt ufny, ale ten szczeniak wyglądał na, mniej więcej, nasz wiek.
-
Zmarszczyłem brwi, kiedy nieznajomy szczeniak mi pomachał. Powoli, nieufnie podszedłem do niego.
-Heej...
-
- Cześć. - przyjrzałem mu się, mrużąc turkusowe oczy.
-
Spojrzałem tylko na niego bez słowa.
-
- Jestem Ian. - przedstawiłem się.
-
-Dessel Keith. Ale mów mi jak chcesz. - wzruszyłem ramionami.
-
- Zagrasz w karty? - wyszczerzyłem się.
-
-Zależy w co... Nie bardzo umiem.
-
- A ja jestem Karo! - wyszczerzyła się. - Prawie co z Ianem powaliliśmy takieeeeeeego niedźwiedzia!
Mówiąc to zdanie stanęła na tylnych łapach i zaczęła iść przed siebie.
-
Kiwnąłem głową na słowa Karo, po czym zwróciłem się do Dessela.
- Może... W pana? - wyszczerzyłem się jak kot z Cheshire. - Umiesz?
-
-Cześć. - powiedziałem do Karo. -Wow. Gratki.
Odwróciłem się do Iana.
-Nie umiem. Ale możesz mnie nauczyć. - uśmiechnąłem się.
-
Machnąłem ogonem, uśmiechając się i zacząłem pokrętnie wyjaśniać o co chodzi w grze w pana. Wyjąłem paczkę kart od siostry i zawahałem się.
- Karo, grasz z nami?
-
- Nie. Nudno jest tak siedzieć i nic nie robić - jęknęła.
-
Wzruszyłem ramionami.
- Przecież byś grała, a nie nic nie robiła. - rozdałem karty, wyjąłem ze swojej "talii" czerwoną dwójkę pik (chyba ;^;) i położyłem ją między nami.
-
- Ja coś robię. Zastanawiam się, co robić.
-
Wytłumaczyłem Desselowi o co chodzi, zagraliśmy, po czym ja wygrałem.
-
-Kurczaki - jęknąłem. -Właśnie dlatego wolałem się nigdy o nic nie zakładać.
-
Zaśmiałem się i podniosłem łapę w geście wygranej.